Artur pokręcił głową. – Naprawdę myślę, że Garet

Artur pokręcił głową. – Naprawdę analizuję, że Gareth temu sprosta, a nie chcę, by któryś z mych rycerzy był wywyższany nad pozostałych. takiej damie powinno wystarczyć, iż jeden z nich przybywa na pomoc jej ludowi – Artur oparł się i dał znak Kajowi, by podano mu jadłospis. – Zgłodniałem od tego sądzenia. Czy czeka ktoś jeszcze? – Jedna osoba, panie – powiedziała cicho Viviana, wstając ze swego miejsca pomiędzy damami królowej. Morgiana uniosła się, by jej towarzyszyć, lecz Viviana skinęła, by wróciła na miejsce. Wyglądała na wyższą, niż była w istocie, bo trzymała się tak prosto. Częściowo był to też urok, urok Avalonu... jej włosy, prawie srebrne, splecione były wysoko nad czołem, u jej boku wisiał niewielki sztylet w kształcie sierpa, nóż kapłanki, a na czole błyszczał znak Bogini, świecący półksiężyc. przez chwilę Artur patrzył na nią zaskoczony, następnie ją rozpoznał i skinął, by się zbliżyła. – Pani Avalonu, dawno już nie zaszczycałaś tego dworu swoją obecnością. Usiądź tu przy mnie, krewniaczko, i powiedz mi, czym mogę ci służyć. – Okazaniem czci Avalonowi, tak jak to przysięgałeś czynić – powiedziała Viviana. Jej głos był dość czysty i cichy, ale jak każdy szkolony głos kapłanki, słychać go jest w najdalszych zakamarkach sali. – Mój królu, proszę, byś spojrzał obecnie na ten miecz, który nosisz, i pomyślał o tych, którzy włożyli go w twe ręce, i o przysiędze, którą złożyłeś... W późniejszych latach, kiedy o wszystkim, co wydarzyło się tamtego dnia, opowiadano jak kraj niekrótki i szeroki, żadna wśród ponad dwustu jednostek, które były wtedy w wielkiej sali, nie mogła się zgodzić co do tego, co stało się najpierw. Morgiana dostrzegła, jak Balin wstaje ze swego miejsca i podbiega, zobaczyła, jak sięga po wielki topór Meleagranta, który wciąż stał oparty o tron. później jest zamieszanie i krzyk, usłyszała też własny krzyk, kiedy topór, wirując, opadał w dół. Nie widziała uderzenia, tylko białe włosy Viviany nagle czerwone od krwi, kiedy zachwiała się, upadała, nie wydając nawet jednego krzyku. później salę wypełniła wrzawa i zamieszanie. Lancelot, Gawain i Balin splątali się w walce, Morgiana ze swoim sztyletem w ręce ruszyła do przodu, lecz chwycił ją Kevin, zaciskając swe powykręcane palce na jej nadgarstku. – Morgiano, Morgiano, nie, za późno – powiedział, a jego głos był zdławiony łkaniem. – Ceridwen! Matko Bogini! Nie, nie patrz na nią obecnie, Morgiano! Próbował ją odwrócić, lecz Morgiana stała jak wryta, jakby zamieniona w kamień, słyszała tylko, jak Balin na cały głos wykrzykuje przekleństwa. – Patrzcie na Taliesina – powiedział nagle Kaj. Staruszek osunął się zemdlony na krzesło. Kaj pochylił się i podtrzymał go, po czym rzucając w stronę Artura szybkie wyrażenia przeprosin, chwycił królewski puchar i wlał wino w gardło starego człowieka. Kevin puścił Morgianę, pokuśtykał do czcigodnego Druida i pochylił się nad nim. Morgiana myślała: Ja też powinna do niego iść, ale jej stopy jakby przymarzły do podłogi, nie mogła wykonać ani kroku. Patrzyła na mdlejącego starca, by nie musieć patrzeć na potworną czerwoną kałużę krwi na podłodze, na szaty, włosy i niekrótki płaszcz przesiąknięte krwią. W swej ostatniej chwili Viviana sięgnęła po swój sztylet. Jej dłoń spoczywała na nim, zbroczona jej własną krwią. jest tyle krwi, tyle krwi. Jej czaszka, jej czaszka została rozbita na pół i wszędzie była krew, krew na tronie przelana jak krew ofiarnego zwierzęcia, tutaj, na tronie Artura... nareszcie Artur odzyskał mowę. – Przeklęty człowieku – powiedział ochryple – cóż uczyniłeś? To morderstwo, morderstwo z zimną krwią, przed samym królewskim tronem... – Mówisz morderstwo? – przerwał mu Balin swoim grubym, szorstkim głosem. – Tak, ona była najbardziej przebiegłą morderczynią w tym królestwie, zasługiwała na podwójną